,,Kajakarstwo to całe moje życie’’


Marta Walczykiewicz w rozmowie dla Nasimistrzowie.pl opowiedziała o przygotowaniach do igrzysk w Tokio, o treningach, o swojej drugiej pasji, o podróżach po Europie, ale też o swoich planach na przyszłość i decyzji Komitetu Igrzysk Olimpijskich o wykreśleniu z programu wyścigu jedynek na dystansie 200 metrów. Zapraszamy do czytania, a cała dostępna do obejrzenia na naszym Instagramie. 

,,Kajakarstwo to całe moje życie’’

Źródło: https://www.instagram.com/marta_walczykiewicz_official/?hl=pl

Po igrzyskach w Londynie, na których wywalczyła 5. i 4. miejsce zdecydowała, że robi sobie przerwę od kajaków, bo te wyniki, jak sama stwierdziła, nie były dla niej zadowalające. Wróciła z myślą, że z kolejnych igrzysk wróci już z medalem. Tak też się stało. Marta Walczykiewicz, bo o niej mowa z Rio de Janeiro wróciła ze srebrnym krążkiem. W swojej karierze zdobywała już medale na wszystkich najważniejszych zawodach sportowych. Jest złotą medalistką mistrzostw świata i Europy, a w dorobku ma również wiele miejsc na drugim i trzecim stopniu podium z tych zawodów. Krążków z mistrzostw Polski nie sposób zliczyć. Obecnie przygotowuje się do kolejnego, olimpijskiego sezonu. Sezonu wyjątkowego, bo po przełożeniu zeszłorocznych igrzysk można się spodziewać wszystkiego, a forma sportowców zależy od tego, jak podeszli do dodatkowych dwunastu miesięcy treningów.

- W rok poprzedzający pierwotny termin igrzysk miałam zaburzone przygotowania przez kontuzje barku. Intensywna praca z lekarzami i fizjoterapeutami pozwoliła mi wrócić do treningów i walczyć o olimpijskie kwalifikacje. Kiedy dowiedziałam się, że igrzyska się nie odbędą, nie zrobiło to na mnie wielkiego wrażenia, aż tak bardzo nie rozpaczałam – mówi Marta Walczykiewicz, która decyzję o przełożeniu igrzysk poznała będąc na zgrupowaniu w Portugalii i dodaje – Z racji tego, że mam już swój medal i nawet, gdyby te igrzyska nie miały się odbyć, to można powiedzieć, że swój cel już osiągnęłam. Dlatego pewnie łatwiej byłoby mi to przełknąć, a ten rok dodatkowych przygotowań na pewno wyjdzie mi na plus.

Na początku roku wraz z kadrą, polska kajakarka była na obozie wytrzymałościowym w Jakuszycach, później polecała do słonecznej Portugalii, by rozpocząć treningi na wodzie. W trakcie naszej rozmowy była na tydzień w kraju, by już teraz ponownie przygotowywać się do sezonu w portugalskiej miejscowości Beja. Jak sama mówiła w tym momencie jest w dobrej dyspozycji, ale czas na szybkie pływanie jeszcze przyjdzie. – Igrzyska są na przełomie lipca i sierpnia, więc jest jeszcze trochę czasu, wiadomo, nie można usiąść na kanapie i czekać na formę. Jednak wiem, że nasz trener tak to wszystko prowadzi, że odpowiednia szybkość będzie w dobrym momencie. Na razie jestem zadowolona, kajak się rozpędza, siła jest, wytrzymałość jak najbardziej na wysokim poziomie, więc jestem dobrej myśli – mówi o swoich dotychczasowych przygotowaniach Mistrzyni Świata. Po trzytygodniowym pobycie w Portugalii kadra kajakarzy wraca do Warszawy na badania do Instytutu Sportu, a następnie na pierwsze wyścigi do Wałcza, na tak zwane eliminacje wewnątrz kadrowe. 

- W Wałczu czeka nas pierwszy sprawdzian. Każda grupa, czyli wioślarze, kanadyjkarze i my. Każdy ma inną formę tych zawodów. My mamy taką samą już od paru dobrych lat, czyli nie ścigamy się na tych dystansach, na których startujemy. Patrząc na to, że jestem stricte sprinterką i ścigam się na 200 metrów, moje konkurencje polegają na tym, że będę się ścigała na 2 km i na 1000m. To będą przejazdy na czas, później wyścig na 1500m i na koniec, taka wisienka na torcie, start na 200 metrów – opowiada o sprawdzianach kadrowych Marta Walczykiewicz. Dodaje, że 2 km, to już zupełnie nie jej dystans, ale poprzez mądre rozwiązania taktyczne, finalnie czas przejazdu ma bardzo dobry. Po zawodach krajowych kalendarz kajakarzy jest bardzo napięty. Pierwsze zagraniczne starty to Puchary Świata, ale ostateczna decyzja, w których zmaganiach Polacy wezmą udział jeszcze nie została podjęta. Tak samo wygląda sprawa z mistrzostwami Europy. – Pierwotnie mieliśmy startować, ale później przesunęli termin mistrzostw, a to trochę koliduje z naszym bezpośrednim przygotowaniem do imprezy docelowej, bo później są już igrzyska – mówi o swoich startach zawodniczka z Kalisza. W dalszej części sezonu mają się odbyć jeszcze mistrzostwa świata, a pod koniec września Super Puchar Świata. – Są to zawody dla najlepszych kajakarzy i kanadyjkarzy, dla takiej wyselekcjonowanej grupy. W tym roku ma się on odbyć w Ameryce, także fajny wyjazd się zapowiada, jeśli oczywiście zostanę wybrana – dodaje Walczykiewicz, która z kajakarstwem najwięcej krajów zwiedziła w Europie. Jak sama wspomina za granice Starego Kontynentu wyjeżdżała tylko trzy razy, na pierwszych mistrzostwach świata była w Kanadzie, a następnie dwa razy była w Rio de Janerio, najpierw na próbie przedolimpijskiej, a rok później już na imprezie czterolecia. Na pytanie, do którego miejsca na świecie najchętniej, by wróciła powiedziała - Pewnie patrząc na sentyment skoczyłabym chętnie jeszcze raz do Rio, zobaczyć sobie tor i przypomnieć sobie jak to było. Ale jest kilka fajnych miejsc, które zobaczyłam w Europie dzięki kajakom i myślę, że do każdego mam jakiś sentyment i pewnie jakbym tam trafiła, to na pewno miłe wspomnienia zawsze się znajdą.
 

Czas na Tokio


Na ten moment nikt z kajakarzy nie jest pewny swojego udziału w igrzyskach olimpijskich, bo choć Marta Walczykiewicz kwalifikację olimpijską wywalczyła, to zdobyła ją dla kraju, a nie imienną. Łącznie kadra Polski może wywalczyć sześć miejsc na wszystkich dystansach. O tym kto pojedzie walczyć o medale do Tokio, zadecydują eliminacje krajowe.

W Japonii reprezentantka Kaliskiego Towarzystwa Wioślarskiego będzie broniła srebrnego medalu wywalczonego w Rio na dystansie 200 m w jedynce i będzie to ostatnia szansa na medal w tej konkurencji, ponieważ Komitet Igrzysk Olimpijskich zdecydował o wykreśleniu z programu tego dystansu. Dla większości kajakarzy jest to bardzo niezrozumiała decyzja. Teraz, kiedy cały świat przyspiesza i dąży do uatrakcyjniania sportu federacja rezygnuje z najkrótszego, a co za tym idzie najszybszego dystansu. – Jest to konkurencja bardzo widowiskowa, kibice mogą obserwować zmagania przez cały dystans, czyli tak jak w pływaniu i lekkiej atletyce. Tutaj odległości między zawodnikami są bardzo niewielkie, co tylko podnosi atrakcyjność tej rywalizacji – komentuje tę decyzję zawodniczka. 200 metrów w wioślarstwie można porównać do sprintów na 100 metrów na bieżni. Są to konkurencje, które przyciągają kibiców, a walka o medale jest bardzo szybka, tutaj zawodnicy biją rekordy.Był Usain Bolt, który co chwilę łamał bariery szybkości, a kibic z ciekawością to oglądał, zastanawiając się, gdzie jest granica szybkości człowieka. U nas mogło być podobnie, bo mamy takie talenty jak Lisa Carrington czy  Liam Heath, którzy bardzo szybko pływają 200 metrów. Jednak przede wszystkim szkoda młodzieży, której marzeniem było wystartować na igrzyskach w sprincie. Niestety tego już nie będzie, a ta decyzja poniekąd przyśpiesza zakończenie mojej kariery – mówi Marta Walczykiewicz. 

Zmiany dystansów, to nie jedyny problem kajakarstwa, kolejnym są sponsorzy. Nie jest to popularna dyscyplina sportowa, a co za tym idzie, zawody są bardzo rzadko pokazywane w telewizji, nie mówi się o niej w mediach. Sytuacja się zmienia, kiedy trwają igrzyska, a wszystko za sprawą sukcesów. Kajakarze to kadra, która z igrzysk olimpijskich od 1988 roku wracała przynajmniej z jednym medalem, a krążki wywalczone na mistrzostwach świata i Europy, trzeba liczyć w dziesiątkach. Niestety nie przekłada się to na odpowiednie wsparcie, choć prywatnie pojedynczy sportowcy mają swoich sponsorów, to patrząc całościowo jest to niedofinansowana dyscyplina, choć sukcesami udowadnia, że stać ją na bardzo dużo. – Sama nie mogę narzekać, ale jeżeli chodzi o cały związek, o resztę zawodników, to nie jest bardzo dobrze, może nie jest też tragicznie, ale mogło być lepiej. My jesteśmy tą grupą, która na igrzyskach nie zawodzi – mówi o tej sytuacji multimedalistka mistrzostw świata.
 

Tajemnica taty i przełożony ślub


Wspomnieniami Marta Walczykiewicz wróciła również do początków swojej kariery. To właśnie kajakarstwo było pierwszą dyscypliną, którą rozpoczęła uprawiać w wieku 9 lat i pomyśleć, że gdyby nie starsza siostra, do wszystkich sukcesów w ogóle mogłoby nie dojść. – Kiedyś siostra przyszła do domu i powiedziała, że na lekcję wychowania fizycznego przyszedł pan i robił nabór do sekcji kajakowej. Powiedziała, że zapisała się z koleżankami i wtedy też tato się przyznał, że jak był w naszym wieku to trenował. Wszystkie dyplomy z zawodów miał pochowane w szafach i na działce. Generalnie prze 14 lat nie miał czasu powiedzieć siostrze, że uprawiał kajakarstwo – opowiada o rodzinnych tradycjach zawodniczka i dodaje - Jest taka fajna sytuacja, że nawet własny ślub przełożył, bo miał zawody i nie chciał kolegi zostawić. 

To pokazuje, że jak już przyszła reprezentantka Polski zdecydowała się na starty w kajakach, to wsparcie najbliższych miała zapewnione. A pierwsze myśli, że właśnie znalazła dyscyplinę, w którą może się zaangażować i w której może osiągać sukcesy, miała już po dwóch tygodniach treningów. Kiedy po siedmiu dniach od pierwszego wejścia na wodę wzięła udział w zawodach, linię mety przekroczyła jako ostatnia. Jednak już tydzień później miała okazję do rewanżu, z tymi samymi zawodniczkami i tym razem zmagania ukończyła na drugiej lokacie. – Jak wtedy wyszłam z wody, to wiedziałam, że będę to chciała robić do końca swojego życia. Widomo nie od razu były te myśli o igrzyskach olimpijskich, a przynajmniej nie przez mnie. Mój tato już tam sobie swój plan w głowie układał, tak to wyglądało.
 

Plany na przyszłość


Na ten moment celem numer jeden dla sportowców są igrzyska olimpijskie i przygotowania z nimi związane. Jednak Marta Walczykiewicz już teraz wie, co będzie robiła po zakończeniu kariery. – Kajakarstwo to jest całe moje życie i duża cząstka mnie. Zaczęłam trenować w wieku 9 lat, mam teraz 33 lata, więc prawie całe moje życie. Nie wyobrażam sobie skończyć kariery i odciąć się od tego świata. Na prawdę nie ma takiej opcji. Na pewno zajmę się w jakimś stopniu kajakarstwem. Nie wiem czy to będzie trenowanie młodzieży czy coś innego, ale nie porzucę tej dyscypliny. Będę chodzić rekreacyjnie na kajaki, bo jest to piękny sport. 

Po raz pierwszy o zakończeniu przygody z zawodowym sportem zawodniczka myślała w 2019 roku, kiedy leczyła kontuzję barku. Musiała wtedy podjąć decyzję operacja czy dalsze treningi. – Pomyślałam, że jeśli poddam się operacji to mój powrót do sportu może być trudny. Żaden lekarz nie chciał dać gwarancji, że będę w stanie dalej na takich wysokich obrotach trenować. Wtedy przez chwilę przeleciało przez myśl, że może trzeba będzie zakończyć karierę, że moje ciało samo dopomina się o jakąś przerwę. I gdzieś tam, ta myśl wtedy przeleciała, zrobiło mi się przykro. Pojawiły się pytania, jak to nie będę mieć już kontaktu z tym światem, usiądę na fotelu i co dalej – opowiadała o swoich przemyśleniach dotyczących końca kariery dwukrotna mistrzyni Europy i od razu dodała – Mówię sobie, w sumie jestem zdrowa i mogę jeszcze trenować, nie czuję się na tyle słaba. Szybko cofnęłam te myśli, wygnałam je z głowy i podjęłam jeszcze rękawicę. Chwyciłam wiosło do ręki i uważam, że to była dobra decyzja. A co będę robić po zakończeniu kariery? Na pewno będę jeździć konno. 

To właśnie jazda konna jest od 2012 roku jej drugą pasją, a przede wszystkim tym, dzięki czemu po igrzyskach odzyskała chęć do dalszej rywalizacji w sporcie. – Z Londynu wróciłam, że tak powiem niezbyt usatysfakcjonowana, zmęczona i miałam po prostu dość. Może nie tyle kajakarstwa, ale całej tej rywalizacji, tego wysiłku, który wkładałam, a tak na prawdę nie oddało mi to tego, czego oczekiwałam i stwierdziłam, że odkładam wiosło i nie wiem kiedy je wezmę do ręki – mówiła o swoich decyzjach podejmowany po igrzyskach zawodniczka. W ten sposób przypadkowo trafiła do stadniny koni. Na pierwszy trening poszła już po dwóch dniach od pierwszej wizyty, tydzień później miała cały strój jeździecki, a po trzech tygodniach oddawała pierwsze skoki. – Któregoś razu na taki trening zabrałam tatę. Jak pojechał ze mną, zobaczył całą moja lekcję, to po wejściu do samochodu nic nie mówił. On uwielbia konie i na pytanie co uważa odpowiedział, że myślał, że ja w kółko chodzę na koniu – mówiła o swoich jeździeckich początkach. 

W trakcie przerwy od kajaków były konie, ale olimpijka musiała w końcu podjąć decyzję czy wraca na wodę. Jeździecki treningi były coraz bardziej wymagające, zaczynały się skoki przez coraz wyższe przeszkody i to był moment, kiedy wielokrotna Mistrzyni Polski zrozumiała, że dalej chce rywalizować. Jak sama opowiadała, zeszła z konia i powiedziała sobie, że odstawia go do boksu i wraca do kajaków. Trzy lata później przyjechała do stadniny z medalem olimpijskim w kieszeni. Teraz przygotowuje się do udziału w swoich trzecich igrzyskach. Zmagania w Tokio na początku zostały przełożone, a teraz już wiadomo, że odbędą się bez udziału publiczności z zagranicy. Na pewno będzie to zupełnie inna edycja od poprzednich, a ważne, że się odbędzie, a fani sportu będą mogli oglądać zmagania na najwyższym poziomie. Za Martę Walczykiewicz i wszystkich Naszym Mistrzów trzymamy kciuki, a na czas przygotowań życzymy powodzenia i dużo zdrowia. 
 
Tagi: łączymybizneszesportem sponsoring współpraca MartaWalczykiewicz sukces kajakarstwo kajaki wywiad 

Zobacz także


Z ostatniej chwili

Partnerzy

Pentagon Research
Format Deweloper
Synergia