Beata Pacut i Karolina Pęk to zawodniczki, które uprawiają dwie zupełnie różne dyscypliny sportowe. Jednak obie wytrwale trenują, a ich droga do sukcesów wcale nie jest i nie była prosta. Beata Pacut po nieudanym 2019 roku wróciła do gry, zmieniła trenera i wywalczyła tytuł Mistrzyni Europy. Karolina Pęk w wieku 16 lat wyprowadziła się do Krakowa i postawiła wszystko na sport, opuściła rodzinny dom i zaczęła profesjonalne treningi oraz rywalizację z pełnosprawnymi zawodniczkami. W wieku 14 lat pojechała na pierwsze igrzyska paraolimpijskie do Londynu, wróciła z brązowym medalem wywalczonym w drużynie. W Anglii rozegrała tylko jeden mecz, ale doświadczenie tam zdobyte w połączniu z treningami pozwoliły jej w 2016 roku walczyć w najważniejszym meczu o złoty medal w drużynie i brąz indywidualnie. Teraz obie zawodniczki mają jedno marzenie – jak najlepszy start w Tokio. Na początku do walki o medale przystąpi zawodniczka, GKS "Czarni" Bytom, a niecały miesiąc później przy stole stanie reprezentantka klubu KS Bronowianka Kraków.
Zmiana trenera i tytuł Mistrzyni
Beata Pacut to tegoroczna Mistrzyni Europy. Na początku kwietnia pojechała na Grand Slam w Antalyi, czyli jedne z największych zawodów w świecie judo, a następnie jak sama mówi, z marszu triumfowała na mistrzostwach Starego Kontynentu. Po zeszłorocznym czempionacie napisała, że piąte miejsce na mistrzostwach Europy to dobry wynik, ale co powiedziała po pierwszym miejscu wywalczony w Lisbonie? - No złoto to jest złoto, super. Naprawdę bardzo się cieszę z tego medalu, zwłaszcza, że na ostatnich mistrzostwach Europy zdobyłam 5. miejsce. Była to pierwsza z takich moich pozycji punktowanych, jeśli chodzi o mistrzostwa Europy Seniorów. Teraz pierwszy medal i od razu złoty, także smakuje najlepiej i bardzo się z tego cieszę – opowiadała judoczka podczas rozmowy live na Instagramie Nasimistrzowie.pl.
Przed wyjazdem na mistrzostwa w jednym z wywiadów Beata Pacut zapowiadała, że jedzie po medal i swoje zadanie wykonała. Jak mówiła z trenerem pracowali nad różnymi szczegółowymi elementami i już podczas walk treningowych widziała, że przynosi to pierwsze efekty. – Na tych ostatnich mistrzostwach zdobyłam piąte miejsce, więc pomyślałam na co czekać, to jest świetny moment – mówi z uśmiechem mistrzyni Polski. Na samych zawodach łatwo nie było. W drodze po złoty medal pokonała wiele znakomitych zawodniczek, które mają w swoim dorobku już medale z mistrzostw Europy, mistrzostw świata, a nawet w półfinale przed czasem wygrała z aktualną wicemistrzynią olimpijską. W finale zawodniczka Czarnych Bytom stoczyła bardzo zacięty pojedynek z Holenderką Guusje Steenhuis. Dopiero w dogrywce rywalka Polki otrzymała trzecią żółtą kartkę, a to oznaczało zwycięstwo Beaty Pacut. Sama walka trwała, aż 6 minut, co jest bardzo długo jak na walkę judo. – Zgadza się, mówi się nawet, że te 6 minut można mnożyć razy dwa, by gdzieś faktycznie odczuć ten wysiłek. Natomiast co jest fajne, a trwało przez całe zawody, to to, że nie mówiłam, że nie mam siły. To jest motywujące, że szłam walka za walką i nie było takiego momentu załamania czy obaw o to czy się zregeneruję do następnej rundy. Niestety na niektórych zawodach tak bywa, że w zależności od rozstawienia i losowania, mamy od 4 do 5 walk, także bardzo dobrze to się wszystko potoczyło – mówiła jeszcze o mistrzostwach Europy Beata Pacut.
Najbliższy czas polska judoczka ma już dobrze zaplanowany, po mistrzostwach Europy była na chwilę w domu, a później już tylko zgrupowanie w Niemczech i Zakopanym. W niedzielę zakończyła mistrzostwa świata rozgrywane w Budapeszcie, tym razem niestety bez medalu, ale z nauką na przyszłość. Kolejny przystanek to zgrupowanie w Izraelu, później ponownie w Niemczech i wyjazd na igrzyska olimpijskie. I tutaj pojawia się jeden problem, bo do tej pory nie wiadomo czy trener Beaty Pacut będzie mógł z nią pojechać. Polska zawodniczka od stycznia pracuje z Robertem Krawczykiem i już odnosi sukcesy. – Lubię zmiany i na pewno to dużo pomogło, jeżeli chodzi o zmianę szkoleniowca, taki nowy impuls, świeżość, to na pewno zadziałało na plus. Z Robertem pracujemy indywidualnie i myślę, że to jest najważniejszy punkt naszej współpracy. Bardzo dużo pracujemy nad szczegółami to jest bardzo ważne, bo na tym poziomie niuanse decydują o tym, kto wygra zawody – mówi Beata Pacut i dodaje – Oczywiście na końcowy sukces składają się wszystkie lata moich treningów, ale myślę, że ta zmiana bardzo pomogła mi też w strefie mentalnej i daje poczucie, że jestem przygotowana i profesjonalnie prowadzona. To buduje pewność siebie i motywuje do dalszej pracy.
Do teraz nie wiadomo czy z mistrzynią Europy do Tokio pojedzie trener. Na pewno będzie tam obecny główny szkoleniowiec kadry. Zawodniczka cały czas czeka na decyzję ze związku i ministerstwa, licząc, że sprawa będzie miała swój pozytywny finał. – Mam nadzieję, że ze mną pojedzie, bo jest to dla mnie bardzo ważne zwłaszcza na tak dużej imprezie. Pomoc trenera na igrzyskach, który ma doświadczenie w tym temacie, to wielkie wsparcie – mówi judoczka Czarnych Bytom. Robert Krawczyk jest dwukrotnym olimpijczykiem. W 2004 roku w Atenach wywalczył 5. miejsce, a cztery lata później w Pekinie był 7, a w swoim dorobku ma również złoty medal mistrzostw Europy i brązowy mistrzostwa świata.
Igrzyska to temat, który w mediach jest szeroko komentowany w kontekście judo. Od 1996 roku i igrzysk w Atlancie zawodnicy tej dyscypliny nie wywalczyli medalu. Paweł Nastula w Grecji został złotym medalistą, a srebrny medal wywalczyła Aneta Szczepańska, później były miejsca piąte i siódme, ale cały czas brakuje medalu z najważniejszej imprezy czterolecia. - Faktycznie tych medali nam brakuje, wiadomo piąte miejsce to już jest bardzo wysoko na igrzyskach, zresztą sam udział jest poniekąd sukcesem, ale tak naprawdę o tym się nie mówi, a o piątych miejscach się bardzo często się zapomina. Tego medalu brakuje, ale nie skupiam się na tym, bo liczą się dla mnie moje igrzyska. Teraz jest szansa przede maną, mam nadzieję, że ten medal zdobędę. Na pewno miejsce w pierwszej trójce byłoby bardzo pomocne, głównie w kontekście medialnym, jeżeli chodzi o polskie judo – mówi Pacut, która kwalifikacje na igrzyska ma już praktycznie wywalczoną. Co ważne podkreślenia, w turnieju olimpijskim wystartują tylko trzydzieści dwie zawodniczki, które przez dwa lata zdobywały punkty do rankingu, w którym liczy się tylko sześć najlepszych startów to pokazuje jak trudno jest uzyskać kwalifikację olimpijską.
Trening podstawą sukcesu
Karolina Pęk swoją przygodę ze sportem rozpoczynała od piłki nożnej, a o tenisie stołowym mówiła, że jest nudny. Wszystko się zmieniło dzięki, determinacji jej mamy. Po wielu prośbach, przechodząc któregoś razu obok sali, namówiła córkę, by spróbowała pójść choć na jeden trening. I tak Karolina pozostała przy tenisie stołowym. Jest złotą i dwukrotnie brązową medalistką igrzysk paraolimpijskich z Londynu i Rio de Janeiro, a obecnie przygotowuje się do swoich trzecich igrzysk w Tokio. Kwalifikację wywalczyła już w zeszłym roku, a obecnie po kontuzji i operacji wraca do treningów. – Ta kontuzja męczyła mnie już od grudnia, ale dopiero w marcu zdecydowaliśmy się z trenerem na zabieg, także na ten moment bardzo się nudzę, nie mogę się już doczekać treningu. Muszę się uzbroić w cierpliwość i czekać na powrót do ćwiczeń. Dopiero wtedy będzie można sprawdzić czy wszystko jest dobrze, ale myślę, że jak już wrócę, to trudno będzie mi wyjść z sali – mówiła w jednym z naszych wywiadów Karolina Pęk. – Jest to chyba najtrudniejszy okres odkąd gram w tenisa, bo nigdy nie miałam tak długiej przerwy podczas swojej kariery. Czuję się trochę jak w marcu zeszłego roku, kiedy wszystko było zamknięte, mam dużo więcej czasu i staram się go dobrze wykorzystać. Nie jest łatwo, ale daję z siebie wszystko i wierzę, że niedługo wrócę do stołu i taka przerwa nie przeszkodzi mi w przygotowaniach do igrzysk – dodaje zawodniczka klubu Ks Bronowianka Kraków, która już wróciła do treningów. Ćwiczy na siłowni i w sali, a w głowie ma jeden cel, igrzyska w Tokio. Sam występ w Japonii może być wielką niespodzianką, ponieważ, jak zresztą podkreślają również zawodnicy z innych dyscyplin, nie wiadomo kto w jakiej jest formie. Po zeszłorocznej przerwie, w tym roku, jeżeli tylko zostanie przeprowadzony, to odbędzie się tylko jeden turniej kwalifikacyjny, a później już najważniejszy start czterolecia. – Dla wielu osób jest to wielka niewiadoma i bardzo dziwna sytuacja. Cieszę się, że gwarancję startu wywalczyłam sobie dużo wcześniej i teraz nie muszę się o to martwić. Wszystko będzie zależało od zawodnika, od jego charakteru i nastawienia – mówiła o sytuacji przed igrzyskami zawodniczka. Karolina Pęk kwalifikację wywalczyła sobie dzięki bardzo wysokiej pozycji w rankingu, a jak sama mówi jeszcze jedną formą było zwycięstwo w mistrzostwach Europy – Na mistrzostwach niestety wygrać się nie udało – powiedziała Karolina, która została wtedy Wicemistrzynią Starego Kontynentu.
Karolina Pęk na co dzień rywalizuje z pełnosprawnymi zawodniczkami grając w drużynie, która występuje w pierwszej lidze. Na pytanie co jest najtrudniejsze w takiej rywalizacji odpowiada - Nie jestem w stanie wskazać jednej rzeczy, która jest najtrudniejsza w takiej rywalizacji, ale myślę, że jako osobie niepełnosprawnej, taka rywalizacja bardzo dużo dała. To było takie pokazanie, że dobrze, może mam jakąś niepełnosprawność, ale nadrabiam charakterem i to, że mogę z nimi trenować, bardzo dużo mi daje. Nie ma żadnej różnicy, ani przeszkody. Wszystko nadrabia się treningiem. Jak ktoś ma problem z nogą, to musi zrobić dodatkowe ćwiczenia, musi to nadrobić. Pewnie wymaga to dwa razy więcej pracy, ale tak jak mówię, nie ma żadnych przeszkód, a wszystko można nadrobić treningiem – opowiada o swojej rywalizacji Mistrzyni Paraolimpijska.
- Odkąd zaczęłam grać w tenisa stołowego to ćwiczę i gram z osobami pełnosprawnymi i niepełnosprawnymi. Myślę, że był to bardzo dobry wybór, z osobami pełnosprawnymi jest dużo większa rywalizacja i lepszy poziom. Dzięki temu już od 13 lat mogę się sprawdzać w tych dwóch kategoriach - mówi Karolina, która w wieku 16 lat przeprowadziła się do Krakowa i dalej tam trenuje i mieszka. Codziennie na treningach zawodniczka spędza od sześciu do siedmiu godzin. Rano i po południu ma trening typowo tenisowy, a w przerwie siłownia lub trening motoryczny. Weekendy to czas na mecze i turnieje. Pracę wykonywaną każdego dnia reprezentantka Polski wskazuje jako kluczowy element sukcesu. - Wszystko wypracowałam treningiem i nie ma innej opcji, by dojść do takiego poziomu.
Wspaniały moment i codzienne problemy
Podczas igrzysk w Londynie w 2012 roku zagrała jeden mecz, ale wraz z drużyną wywalczyła wtedy brązowy medal. – Te zawody wspominam jako takie przetarcie przed Rio, tyle osób w jednym miejscu, tyle dyscyplin. Pamiętam to jako dobrą przygodę i największy turniej w moim życiu – wspomina Karolina Pęk. Doświadczenie zdobyte w Anglii zaprocentowało cztery lata później w Brazylii. Podczas igrzysk w Rio de Janeiro zawodniczka, nie tylko była podstawową tenisistką w drużynie, ale wygrała decydujący mecz i zapewniła reprezentacji Polski złoty medal. Radość po ostatniej piłce była tak wielka, że Karolina zapomniała podziękować rywalce, rzuciła rakietę na stół i pobiegła do Natalii Partyki. – Nie planowałam tego, a teraz bardzo dużo osób kojarzy mnie z tą sytuacją. Na tym turnieju po raz pierwszy w historii pokonałyśmy reprezentację Chin, zobaczyć polską flagę i słuchanie Mazurka Dąbrowskiego to piękna sprawa. Nie wiem czy właśnie bardziej się nie stresowała później podczas śpiewania hymnu niż w trakcie samej gry. Nie mogłam nic powiedzieć, ani zaśpiewać. Serce bardzo mi wtedy biło – wspomina z radością Karolina Pęk, która w Ameryce Południowej sięgnęła po złoto w drużynie i brązowy medal w singlu.
Zaraz zaczną się igrzyska, Karolina Pęk tak jak i inni sportowcy rozpoczynają najważniejsze przygotowania. Na treningach spędzają po osiem godzin dziennie, pojawia się zatem pytanie jak wygląda ich finansowanie. Czy mają jakieś wsparcie? Sponsorów? Stypendia? Godne nagrody za wygrywanie kolejnych zawodów jako reprezentanci Polski? – Oddzielę to na dwie kategorie, jako osoba niepełnosprawna i kobieta. Na pewno jako kobieta w Polsce jest trudniej ze sponsoringiem, ale panowie mają o wiele, wiele łatwiej. A jako osoba niepełnosprawna nie mogę narzekać. Jest w porządku, ale na pewno mogło być lepiej, tak jak na przykład teraz w trakcie kontuzji muszę kombinować, bo przez koronawirusa nie mam pomocy od klub, ale w normalnych czas pomaga też polski związek – mówi Karolina Pęk i podkreśla, że cały czas jest problem ze zrozumieniem jak trenują sportowcy z niepełnosprawnościami. – Część osób, już wie o co chodzi, że mu trenujemy jak osoby pełnosprawne. My też potrzebujemy tego wsparcia finansowego. Mi jako osobie grającej w lidze i otrzymującej za to wynagrodzenie jest na pewno łatwiej, ale wszystko to osiągnęłam dzięki treningowi i teraz mogę grać na takim poziomie – mówi reprezentantka Polski i podkreśla, że wielu paraolimpijczyków musi cały czas łączyć treningi z normalną pracą, by się utrzymać.
Z finansowaniem i docenieniem osiągnięć sportowców niepełnosprawnych w Polsce cały czas jest problem, bo czy tak to powinno wyglądać? Złota i brązowa medalistka igrzysk paraolimpijskich w drużynie, brązowa medalistka w singlu. Wielokrotna medalistka mistrzostw świata i Europy w swojej klasie, a polscy kibice nie mogli zobaczyć na żywo żadnego z jej pojedynków. Polscy kibice nie mogli zobaczyć na żywo żadnego medalowego startu paraolimpijczyków z dotychczasowych igrzysk. Historie mistrzów sportu paraolimpijskiego są niejednokrotnie gotowym scenariuszem na film zakończonym happy endem. Kto zna te historie?
Karolina Pęk ma już plany na przyszłość. Pisanie książki, podróżowanie i sportowe szkolenie osób z niepełnosprawnościami. Za wszystkie marzenia trzymamy kciuki i życzymy powodzenia Karolinie Pęk i Beacie Pacut na zbliżających się igrzyskach w Tokio, a wszystkie osoby chętne do nawiązania współpracy zapraszamy do kontaktu z Nasimistrzowie.pl.
Tagi: wywiady sponsorzy sportowcy Instagram KarolinaPek BeataPacut RazemDoCelu sukces