Malwina Wójciak: Co skłoniło Pana, by zostać zawodowym sportowcem i zaangażować się w profesjonalny sport? Czy myślał Pan już o tym grając na podwórku w Wągrowcu?
Artur Siódmiak: Nie, na tym etapie będąc dzieckiem nie myślałem o tym, że będę profesjonalnie uprawiał sport. To gdzieś później ewaluowało w wieku kilkunastu lat. Natomiast, jak pewnie każdy chłopak miałem marzenia i kiedyś chciałem zagrać w finale MŚ. Ono się spełniło prawie 20 lat później w 2007 roku. To było takie marzenie abstrakcyjne, małego chłopca, który pochodził z Wągrowca i marzył, żeby profesjonalnie grać w piłkę ręczną. Kiedy zaczynałem swoją przygodę ze sportem byłem żywym dzieckiem, a piłka ręczna była przypadkowym wyborem. W Wągrowcu nacisk był na dwie dyscypliny. Do piłki nożnej byłem za duży, więc wybór padł na ręczną. Na początku traktowałem to jako zabawę, która sprawiała mi ogromną przyjemność.
Dlaczego zdecydował się Pan na tak mocne wsparcie sportu wśród dzieci i młodzieży i założenie AS Factory?
Pod koniec mojej kariery obserwowałem jak funkcjonuje piłka ręczna w Niemczech, Francji czy Szwajcarii. Spodobał mi się ten system współpracy samorządów i klubów sportowych, ale również udział sportowców i firm. Na zachodzie jest to wszystko bardzo mocno rozbudowane, a ja nie zrobiłem nic innego jak z głową pełną pomysłów zaplanowałem koniec mojej kariery. Połączyłem pracę w telewizji z działaniami związanymi ze szkoleniem dzieci, bo uważam, że to szkolenie nadal nie jest na tym etapie, na którym powinno być. Dzięki doświadczeniu, które nabyłem przez te wszystkie lata kariery i dobremu zespołowi powstała spółka AS Factory, która zajmuje się przede wszystkim organizacją eventów. Natomiast stowarzyszenie szkoli dzieci i młodzież. W Polsce jest już wiele grup i moim marzeniem jest, aby któreś z tych dzieci faktycznie wypłynęło na szerokie wody i zagrało w reprezentacji kraju. To szkolenie nie idzie na marne, trzeba być cierpliwym i dać możliwość najmłodszym uprawiana sportu. Tak żeby miały nawet lepszy start niż mój.
Mam ogromną satysfakcję, jeżeli uda mi się razem ze swoim zespołem zrobić największą lekcję wychowania fizycznego dla 8 tys. dzieci, które są szczęśliwe i zadowolone. W tym roku już po raz czwarty odbędzie się takie wydarzenie. Największa lekcja WF-u jest naszym flagowym projektem, jeśli chodzi o popularyzację piłki ręcznej. Ale oprócz tego organizujemy inne wydarzenia i obozy, współpracujemy z gminami i robimy wiele mniejszych rzeczy.
Wspominał Pan, że to szkolenie jest niewystarczające, ale chodzi tylko o piłkę ręczną czy uważa Pan podobnie o większości dyscyplin?
Ogólnie, choć oczywiście piłka nożna jest ponad wszytko i ma bardzo rozbudowany system. Wszyscy chcą być Lewandowskim czy Ronaldo i tutaj nie ma co konkurować. Natomiast jeśli chodzi o gry zespołowe, to siatkówka nas wyprzedziła bardzo mocno i zbierają teraz tego efekty w postaci medali i bardzo dobrych grup młodzieżowych. W piłce ręcznej i koszykówce nie poszło to tak jakbyśmy tego chcieli po sukcesach osiąganych w lata 2007-2009 i 2012. Poza tym uważam, że zaniedbane jest szkolenie dzieci i młodzieży na wczesnym etapie i dlatego założyłem fundację, później stowarzyszenie, by krzewić kulturę fizyczną. Zawsze tłumaczę swoim podopiecznym i dzieciom na różnych eventach, że pewnie nie każdy będzie grał w reprezentacji, nie będzie odnosił samych sukcesów, ale każdy może przeżyć fajną przygodę. Niezależnie skąd pochodzi, bo nawet małe miasta i wsie, mają swoje ośrodki, a tam dzieci są bardzo wdzięczne, dla nich jest to szansa na lepsze życie i stąd ta cała idea.
Pozyskanie sponsorów dla wielu sportowców jest bardzo trudne, pomimo, że są już mistrzami Europy, a nawet świata, dlaczego tak jest?
Jedną z przyczyn na poziomie zawodowym jest system prawny i odpisy od podatków. Natomiast na swoim przykładzie mogę powiedzieć, że pomimo wielu pomysłów i dobrego zespołu ludzi, z którymi współpracuję, nie na wszystko starcza pieniędzy. Poprzez stowarzyszenie szukamy dotacji z ministerstw i różnych innych organizacji pozarządowych, aby nasze projekty realizować. Drugą możliwością są firmy skarbu państwa i prywatne przedsiębiorstwa, które poprzez dobrą ofertę marketingową mogą dzięki sportowi zaistnieć. Kolejnym elementem są samorządy, które są takimi małymi ojczyznami w Polsce. W tych ośrodkach, w których szkolimy dzieci i młodzież współpracujemy z lokalnymi urzędami, pozyskujemy od nich środki i jest to wzajemna korelacja. Takie działania integrują społeczeństwo, jeśli chodzi o sport, ale również inne wydarzenia.
Duże kluby sportowe, a przede wszystkim piłkarskie przyciągają sponsorów, ponieważ jest ona popularna na całym świecie. Tam zwrot inwestycji jest bardzo duży. Natomiast w piłce ręcznej czy koszykówce trzeba przekonać partnerów, by zainwestowali w klub i rozwój młodych zawodników. Na pewno koniunktura i sukcesy robią swoje. Ostatnio reprezentacja nie osiąga dobrych wyników, więc i zainteresowanie dyscypliną jest mniejsze.
Obecnie w Polsce spółki skarbu państwa są przydzielone do poszczególnych dyscyplin i mają wspierać sport na najwyższym poziomie. Jednak wiele uwagi i funduszy poświęca się również na sport dzieci i młodzieży, bo to właśnie te podstawy są bardzo istotne. Im więcej młodych będzie uprawiało sport, tym zdrowsze będzie społeczeństwo. Dzięki temu mniej pieniędzy będzie potrzebnych na służbę zdrowia. To jest jednak bardzo złożony proces.
Jak ważną rolę odgrywa reklama w sporcie?
Reklama poprzez sport jest trafiona, szczególnie kiedy zostanie odpowiednio zaplanowana i może być długofalowa. Wszystko zależy od zarządzania i struktur klubu. Istotne jest również wykorzystanie zawodników jako ,,żywych nośników reklamy’’. Dobrze to robią piłkarze nożni, siatkarze, zawodnicy sportów walki, ale też inne dyscypliny. Natomiast u piłkarzy ręcznych nadal tego brakuje. Uważam, że Karol Bielecki i Sławomir Szmal to bardzo rozpoznawalne osoby i mogłyby zaistnieć na rynku reklamowym. Wzorem wykorzystania wizerunku jest klub w Kielcach, jako topowa drużyna Europy. Natomiast w kwestii ogólnokrajowej te nazwiska nie są wykorzystywane, tak jak powinny być. Uważam, że Sławomir Szmal mógłby zagrać w reklamach, ale tu pojawia się pytanie na jakim etapie jest rozwinięty dział menadżerski w sporcie? Powinien on nie tylko zarządzać finansami zawodnika, ale również pomagać mu inwestować, pokierować nim, by mógł mieć szansę zarobić na reklamie. Każdy powinien mieć szansę się ,,sprzedać’’, jeżeli ma swoje pięć minut i chce je wykorzystać.
Uważa Pan, w takim razie, że pomoc marketingowców jest istotna?
Jest jak najbardziej wskazana. Podam przykład z własnego doświadczenia. Rzucając tę bramkę z Norwegią, którą wszyscy wspominają, przez chwilę było o tym głośno. Oczywiście do dzisiaj na różnych spotkaniach pojawiają się te wspomnienia. Gdybym wtedy miał tę wiedzę jaką mam teraz, to sam bym się, gdzieś mówiąc kolokwialnie ,,sprzedał’’. Mam na myśli wykorzystał swój wizerunek w celu promocji swoich działań, swojej osoby. Kiedy byłem sportowcem, w tamtym momencie zabrakło w reprezentacji osoby, która byłaby za to odpowiedzialna i moim zdaniem dalej nie ma nikogo takiego. W klubach w Płocku czy Kielcach już takie osoby są, ale patrząc na siebie teraz jest już za późno. To był prosty przykład pokazujący jak można wykorzystać takie działania marketingowe w danej chwili.
Skąd czerpał Pan wiedzę na temat sponsoringu?
Współpracuję z ludźmi, uczyłem się od nich, jeździłem na spotkania, próbowałem tworzyć oferty, robiliśmy plany imprez. Pamiętam jak parę lat temu organizowaliśmy na Torwarze pierwszą dużą imprezę ,,Artur Siódmiak Camp’’. Przygotowania trwały prawie miesiąc, a teraz z perspektywy czasu i wiedzy, wiem, że można to zrobić w tydzień. Nie wszystko mi w życiu wyszło, chodzi o sport i o moją działalność. Natomiast uczę się i każde doświadczenie, sukces czy porażka, przybliża mnie do celu. Jestem człowiekiem, który cały czas stawia przed sobą wymagania i tak, jak musiałem czuć tę adrenalinę podczas meczów, tak też jest teraz. Tracę przez to zdrowie, ale nie mogę usiedzieć w domu, muszę cały czas coś robić, musi być stres. Taki styl życia mi odpowiada. Wszystko co robię sprawia mi ogromną przyjemność. Tak jak powiedziałem cały czas się doszkalam, uczę się od innych, szczególnie od osób z którymi współpracuję.
Co sądzi Pan o platformie Nasimistrzowie.pl?
Wiele zawodników, może nie tych topowych, ale tych którzy aspirują na takich potrzebuje wsparcia. Bardzo często w sportach indywidualnych zawodnicy są pozostawieni sami sobie, a przy odpowiednim przedstawieniu osoby, która ma szansę w przyszłości odnieść sukces, można nawiązać współpracę z firmą. Zawodnicy będą mieli zapewnione finansowanie swoich działań i będą mogli się skoncentrować na treningu, a przedsiębiorstwo zyska reklamę. W sporcie kończąc szkołę średnią trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie czy dalej chce się kontynuować zawodowy sport czy zrezygnować z niego na rzecz dalszego kształcenia, nauki i działalności typowo gospodarczej. To jest największy dylemat młodych sportowców. Uważam, że osoby, które szukają pomocy i nie wiedzą co zrobić, a mogliby być naprawdę dobrymi sportowcami i przynosić chlubę naszemu państwu to oni tej platformy na pewno będą potrzebowali. Powinni z niej korzystać, bo uczyć się trzeba całe życie, nie ma ludzi, którzy znają się na wszystkim, ja się uczę cały czas, każdego dnia.
Co powiedziałby Pan młodym sportowcom na początku ich kariery?
Sport jest przygodą ich życia, mogą przeżyć bardzo wiele bezcennych rzeczy. Bycie reprezentantem Polski, będąc w hali, gdzie grają Mazurka Dąbrowskiego to przeżywanie emocji, których nie można kupić. Namawiam ich, by czerpali jak najwięcej z małych i dużych sukcesów. Dla dzieci meczem o mistrzostwo jest starcie w szkole klasy 5a na 5b. Oni mają takie wyobrażenie sportu. Namawiam wszystkich, również rodziców, aby wspierali w tym dzieci, bo sport i naukę można pogodzić, to się uzupełnia. Jeżeli młodzi chcą przeżyć coś czego nie można kupić za żadne pieniądze, to właśnie jest sport. Myślę, że jest to dobre motto i puenta tej wypowiedzi.
Dziękuję za rozmowę
Tagi: ArturSiódmiak wywiad piłkaręczna sponsoring menadżer akademia