Na wstępie powiedział Pan parę słów o dzieciach, w związku z tym jaką rolę w treningu dzieci, młodych początkujących sportowców pełni trening mentalny?
Uzupełniającą. Tutaj praca z młodzieżą to tylko jeden z trzech elementów, drugi to praca z trenerem/trenerami, którzy pracują z tą młodzieżą, a trzeci to praca z rodzicami. To jest bardzo ważny trójkąt, ponieważ bez tego wszystko co robimy nie przetrwa. Trenerzy zbyt często mówią, że nawyki, które wyrabiają na treningach, później w domu zanikają i trzeba je cały czas odnawiać. Tak samo jest z treningiem przygotowania mentalnego. Jeżeli nie ma współpracy tych trzech ze sobą współpracujących grup, to trudno żeby ta zmiana była trwała. To jest tak samo jak z małymi dziećmi, które mają wypracowane różne nawyki, na czas ferii lub wakacji jadą do dziadków, a później rodzice mają problem, by w domu powrócić do wcześniej ustalonych zasad. Przez dwa lub trzy tygodnie u dziadków nie ma wymagań, jest luźniej, a powrót do rzeczywistości szkolnej bywa bardzo trudny. Ta współpraca jest bardzo ważna i jak pracuję z młodzieżą, to zwracam uwagę, żebyśmy mieli czas poświęcony dla młodych sportowców, rodziców i ich trenerów.
Z którą z trzech wymienionych grup współpracuje się najtrudniej? Trenerzy najczęściej odpowiadają, że rodzice czy z Pana strony również jest taka sama opinia?
Myślę, że tak. Jak przychodzę do akademii i zastanawiamy się jaki warsztat ułożyć i dla kogo, to na początku wydaje się oczywiste, że dla młodych sportowców, potem dla trenerów, a na końcu można też coś przygotować dla rodziców. Jednak okazuje się, że najpierw powinniśmy się spotkać z rodzicami, później warsztat dla trenerów, a na końcu przejść do dzieci, tak abyśmy wszyscy byli zgodni w tym co mówimy. Dzięki temu dziecko nie jest zdezorientowane, że każdy mówi co innego. Mam sytuację, że z jedną akademią, z którą współpracuję już dwa lata, zrobiliśmy cykl spotkań z trenerami. Prawie pół roku poświęciliśmy na ich relacje z rodzicami. Okazało się to dużym wyzwaniem i jest to element, który powinien działać bardzo dobrze, by każdy czerpał z tej współpracy jak najwięcej, a dziecko cały czas się rozwijało.
Są też akademie, kluby gdzie rodzice nie mają wstępu na treningi, by nie zakłócać zajęć. Natomiast później w trakcie meczów czy zawodów to rodzice bardzo często mówią co innego niż trenerzy. Co zrobić w takiej sytuacji?
Przede wszystkim pomagają jasne zasady. Zakazy i nakazy mogą być bronią obusieczną, bo jeżeli zabronimy rodzicom wstępu na trening, to wszystkie emocje, które się w nich kumulują, mogą się zebrać i wybuchnąć w trakcie meczu. W związku z tym lepiej szybciej dać upust tym emocjom, nawet poprzez rozmowę. Kolejna rzecz to dobrze dobrana współpraca, może nawet podpisana w formie regulaminu. To może brzmieć groźnie, natomiast jest to bardzo ważna rzecz, ponieważ później nie ma już żartów. Kiedy coś się dzieje, to w emocjach padają różne słowa. Zachęcam żebyśmy o tym myśleli i doszli do wniosku, że jest to bardzo ważne, czyli spotkania z rodzicami. Wiem, że jest to trudne, ponieważ jest to nasz klient, osoba, która zapewnia żywot naszej akademii czy klubowi. Potrzebujemy być z nimi w dobrych relacjach i czasami trudno jest nam coś więcej powiedzieć, bo się obrażą, zabiorą dziecko. Teraz pytanie brzmi tak samo jak w innym biznesie, czy chcemy pracować z rodzicami na równych warunkach partnerskich czy chcemy mieć cały czas pod górkę. Koniec końców będziemy się cały czas męczyć i zasada biznesowa mówi, że lepiej jest mieć mniej klientów, ale dobrych jakościowo niż za dużo takich, którzy będą nam spędzać sen z powiek, stresować nas, a ostatecznie i tak nie będziemy na tym zyskiwać.
Wracając do dzieci jak wygląda taki trening, też to będzie przede wszystkim rozmowa czy tutaj już pojawiają się rozmowy wplecione w trakcie treningu właściwego?
Raczej osobno, natomiast tutaj dużo bardziej koncentruję się, żeby wplatać multimedia. Dla dzieci to musi być przede wszystkim ciekawe. Badania pokazują, że dzieci czy młodzież mają obecnie bardzo krótki czas skupienia się, więc ta różnorodność form musi być bardzo duża. Nie wychodzimy co prawda na halę, ale w sali, którą mam do dyspozycji staram się, aby była na tyle obszerna, żebyśmy mogli wykonać ćwiczenia ruchowe w czasie przerwy albo po prostu w ramach rozluźnienia czy zabawy. To jest bardzo ważne, żebyśmy nie tylko dyskutowali i myśleli, ale też się ruszali. Zwłaszcza dzieci - sportowcy mają tendencję do tego, że brak ruchu sprawia, że przestają myśleć i być obecnymi tu i teraz, więc film, muzyka, pytania, wyrwanie z marazmu, jakieś szybkie ćwiczenie ruchowe. Cały czas aktywność i nie dłużej niż godzina, maksymalnie godzina i piętnaście minut. Bardzo waży jest też wiek dzieci. Z doświadczenia zauważyłem, że najlepiej rozpocząć tego typu pracę dla dzieci nie młodszych niż 11/12 rok życia, tak żeby one mogły świadomie uczestniczyć w tych zajęciach i utrzymać uwagę, nie być rozpraszanym.
Czy oprócz sesji z trenerem przygotowania mentalnego można to również wprowadzać do treningu, czyli właśnie zadania właściwe przeplatać takimi ćwiczeniami mentalnymi?
Zdecydowanie polecam, nie ma obowiązku, żeby trener przygotowania mentalnego był na etacie w każdym klubie. To może być osoba, która pokaże, zachęci. Największym problemem jest czas, wyobrażenie, że mamy mało czasu. ,,A tutaj musze jeszcze coś dodać, a tutaj jakaś zabawa, a muszę już doskonalić technikę, bo technika jest ważniejsza, a zaraz zawody. Co mi tam po tym, że oni pogadają, jak my musimy z nimi ten czas przepracować’’ - tak myśli wielu trenerów. To jest błędne na dłuższą metę, ale na krótszą wydaje się prawidłowe, ponieważ nie jest ważne ile godzin trenujemy, tylko jak jakościowy jest to trening. Jeżeli nie będę ciałem i umysłem obecny na treningu jako zawodnik to ryzykuję poczwórnie. Po pierwsze to, że się nie nauczę tej nowej umiejętności, bo będę już na pizzy, w kinie z kolegami czy przy grze komputerowej. Po drugie, że się błędnie nauczę tej nowej umiejętności i to są dwa lżejsze grzechy. Trzeci jest taki, że mogę złapać kontuzję przez brak skupienia i nieuwagę, gdzieś się potknę, poślizgnę, wpadnę na kogoś, naciągnę mięsień, bo źle postawię nogę. Czwarty najgorszy grzech, to fakt, że takie treningi będą coraz bardziej frustrujące, bo to czego nie będę rozumiał, będę musiał cały czas powtarzać i po kilku razach stanie się to po prostu nudne. Jeżeli taka sytuacja będzie miała miejsce po kilka razy, bardzo często zawodniczka czy zawodnik podejmuje decyzję, że rezygnuje z tego sportu albo przychodzą ich rodzice i mówią, że dziecko rezygnuje. Później okazuje się, że problemy z chęcią do gry, zaangażowaniem ciągnęły się już od dłuższego czasu. Bardzo ważne jest ciągłe pytanie się zawodników o ich zdanie, dbanie o ich zdrowie, różne zabawy i formy ćwiczeń. Trenerzy mogą sobie z tym radzić samodzielnie i nie trzeba do tych elementów trenera mentalnego. Warto się oczywiście posiłkować co zrobić, ale później jak najbardziej można działać samodzielnie, do czego zachęcam.
Kolejnym aspektem związanym z treningiem są zawodnicy, którzy są nazywani ,,mistrzami treningów’’. Na ćwiczeniach widać, że sportowiec jest w pełni przygotowany, osiąga coraz lepsze rezultaty na testach, a skoro jest gotowy fizycznie to i jego pewność siebie powinna być większa. Jednak jak przychodzą zawody wszystko się rozpada i nic nie funkcjonuje. Dlaczego tak się dzieje?
Tak, my lubimy na to patrzeć w ten sposób, ale są dwie strony medalu. Pierwsza ta, która przed chwilą została opisana, a druga jest taka, że mamy zawodnika, który jest świetny na meczach, w grze pod presją, im trudniejszy mecz tym lepiej gra, robi lepszą robotę, ale rozwala nam zupełnie trening, nie jest w stanie się zmotywować, dla niego to jest po prostu nudne. Z jednej strony mamy zawodników nisko pobudliwych. Im wystarczy bardzo mały bodziec, żeby robić swoją robotę, dla nich trening jest fajny, to tam pokazują pełnie swoich możliwości, a na meczach się spalają. Z drugiej strony mamy zawodników wysoko pobudliwych, takich którzy na meczach, na adrenalinie są w stanie pokonywać kolejne bariery, ale na treningach ten poziom zainteresowania i pobudzenia jest zbyt niski. Dla takich sportowców treningi są nieciekawe, nudne i powtarzające się, a to może również skutkować tym, że w oczach innych będą postrzegani jako osoby leniwe. To są dwa zagrożenia, oba są trudne i tutaj z pomocą przychodzi nam prawo Yerkesa-Dodsona, które pokazuje, że granica dla każdego zawodnika przebiega w innym miejscu. Do pewnego poziomu wzrastania stresu nasza jakość wykonywania wzrasta, ale u każdego jest taki moment krytyczny kiedy to jakość gwałtownie spada. Pozostaje pytanie, po której stronie skali my jesteśmy - czy po tej gdzie łatwo się pobudzamy czy może mamy z tym trudności. Można nad tym pracować i lekko tę granicę przesunąć, natomiast wszystko polega na tym, żeby bardziej popracować z zawodnikami, którzy się spalają, żeby potrafili wyciszyć swój organizm podczas meczu, a dla tych którzy nie potrafią się zmotywować na treningu stworzyć takie warunki, dla nich stresogenne, żeby byli w stanie się odpowiednio dobrze przyłożyć się do treningu. Mówiąc ogólnie jednych należy pobudzać, a drugich uspokajać.
Kiedyś powiedział Pan, że na treningu 10% to przygotowanie mentalne, a 90% przygotowanie fizyczne, natomiast na zawodach ta proporcja jest odwrotna, czyli 90% to przygotowanie mentalne, a 10%przygotowanie fizyczne. Dlaczego ta różnica jest taka duża?
To nie moje słowa, tylko australijskiej legendy pływackiej, Elki Graham, które wyczytałem w jednej z książek, bardzo mi się podobały i teraz je cytuję. Tak duża różnica, która wynika trochę z tego co mówiliśmy przed chwilą, od poziomu stresu czy od poziomu pobudzenia. W momencie jak to pobudzenie jest małe to bardzo ważne żebyśmy mieli umiejętność skoncentrowania się i skupienia nad tym co robimy. Kiedy pobudzenie i stres jest bardzo duże, to wtedy nasza energia musi iść też na koncentrację, ale również na wyciszanie naszego organizmu czy utrzymanie go w takiej homeostazie czy tak zwanym stanie flow, po polsku przepływ. I z drugiej strony jest też tak, że my na treningach przepracowujemy większość swojego sportowego życia, a zawody są taką nagrodą czy wisienką na torcie. To właśnie na treningach jest czas żeby skupić się na taktyce, technice i motoryce, żeby jak najbardziej poprawić, utrzymać pewne wzorce ruchowe, siłę , wytrzymałość czy szybkość. Natomiast podczas meczu mamy tylko i wyłącznie zrobić swoją robotę, czyli wykorzystać to czego się nauczyliśmy. Nie mamy już wtedy myśleć, analizować i zastanawiać się co robić. Mamy mieć pamięć mięśniową tak wypracowaną, że to powinny być płynne automatyzmy. W momencie jak zastanawiam się czy mam w siatkówce piłkę przyjąć górą czy dołem czy mam w piłce ręcznej piłkę podać czy rzucić czy w tenisie odbić z forhendu czy z bekhendu to już jest za późno. Piłka już przeleciała zanim ja zdecyduję i zmienię ułożenie ręki, przestawię nogę czy przesunę ciało.
Do tego wszystkiego dochodzą jeszcze emocje, bo w końcu sport to przede wszystkim emocje. Jedni mówią, żeby ich nie okazywać inni, żeby okazywać, ale tylko w wybranych momentach, zatem jak należy do tego podchodzić? Czy ich opanowanie jest kluczem do sukcesu?
Tak, sport to przede wszystkim emocje i to jest jego największa zaleta, ale i największa wada, a wszystko zależy od tego co komu pomaga. Dlatego najważniejsze jest to żebyśmy poznali drugą osobę, to o czym wspominałem na początku. Co ją motywuje, co ją stresuje, w jaki sposób lubi współpracować, jak lubi się komunikować, kiedy najlepiej jej się pracuje, w jakich porach dnia, to wszystko prowadzi nas do wniosku, że w dzisiejszym świecie wygrywa podejście indywidualne. Oczywiście w sportach indywidualnych ten proces jest łatwiejszy, bo mamy tylko jednego zawodnika albo mniejszą ich ilość do zrozumienia, natomiast w sportach zespołowych to indywidualizacja jest kluczem do właściwego podejścia do sportowca. Tak zwana nowa szkoła trenerska będzie się na tym opierać, żeby do każdego zawodnika podejść inaczej, czyli nie klasycznie jednego pogłaskać po głowie, a drugiego kopnąć w tyłek, ale mamy już teraz całe spectrum możliwości. Do tej pory jest tak, że zawodnicy z tej starej szkoły, którzy są jednocześnie starsi mają tak, że jeżeli ktoś nie wykonuje ćwiczeń tak jak zalecił trener to automatycznie wkurzają się na tę osobę, że za słabo pracuje. Już jakiś czas temu był taki przypadek w reprezentacji Polski w siatkówce, gdzie rozgrywający Paweł Zagumny nie był atletą, mistrzem siłowni i w związku z tym pewnych ćwiczeń albo nie robił albo robił ich mniej. Natomiast nie było tak, że to było oficjalnie powiedziane, w związku z tym część zawodników denerwowała się na niego, że się obija. A chodzi o to, że nie każdy na każdej pozycji, jeżeli mówimy o sporcie zespołowym musi znajdować się na tym samym poziomie szybkości, siły czy wytrzymałości. W związku z tym raz, że trenerzy powinni o tym wiedzieć i o tym mówić, dwa, że zawodnicy powinni też być świadomi i nie denerwować się na kolegów.
Jednym ze sposobów radzenia sobie ze stresem są rytuały, czyli czynności, które cały czas wykonujemy tak samo. Część osób uważa to za zabobony. Czy to rzeczywiście pomaga, na przykład przy skupieniu myśli lub przy próbie koncentracji?
Tak, są trzy rodzaje zachowań i dwa z nich właśnie zostały wymienione, ale każde oznacza co innego. Pierwszy to nawyki i są to absolutnie kluczowe rzeczy, bardzo przydatne, które warto mieć i które nam pomagają jak na przykład ta sama pora wstawania. Te czynności, które po kolei wykonujemy, czyli toaleta, zimna woda na twarz albo zimny prysznic, jakieś ćwiczenia rozciągające poranne czy medytacja, śniadanie, które trwa określony czas, odpowiednie ubieranie się to nawyki. Drugi to są rytuały, tutaj wkraczamy powoli w szarą strefę, bo rytuały jak najbardziej mogą być pomocne, czyli, że coś robimy w określonej kolejności, ubieramy taką garderobę, a nie inną, mamy swoje wypracowane sposoby działania. Natomiast trzecia to są właśnie te zabobony, które absolutnie są negatywne w tym kontekście, że jeżeli czegoś nie zrobię w odpowiedniej kolejności albo w danej godzinie to pójdzie źle mi źle na zawodach lub będę mieć nieudany trening. Bo co jeżeli nie wezmę ulubionej bielizny albo ulubionego dresu na zawody i nie mam możliwości już po nie wrócić. Zamiast myśleć o tym jak grać mecz, czy jak najlepiej przepłynąć dystans czy jak zagrać seta to będę myśleć, że nie mam zwycięskiego ubrania na sobie i to automatycznie obniża moje skupienie i moje możliwości rywalizowania na najwyższym poziomie. Dopóki te rzeczy nam pomagają i możemy je zrobić niezależnie od okoliczności i miejsca, to jak najbardziej możemy to stosować, ale jeżeli zapomnienie o jakimś elemencie wpływa już na nas negatywnie i nie jesteśmy w stanie tego zmienić, to trzeba bardzo uważać.
Przed chwilą użył Pan stwierdzenia ,,szara strefa’’ proszę wytłumaczyć co to oznacza.
Szara strefa to taka, w której konsekwencje rzeczy, które robimy mogą być dla nas pozytywne lub negatywne. Jednym osobom to będzie pomagać drugim nie. Trzeba bardzo uważać, kiedy ktoś pyta o podpowiedź, o technikę czy narzędzie to zawsze podaję dwa lub trzy rozwiązania i proszę o sprawdzenie, która z nich będzie dla danego zawodnika odpowiednia. Może się okazać, że wszystkie będą dobre, ale też, że żadna z nich i to jest normalna sytuacja. Każdy z nas jest inny i nie ma czegoś takiego jak złote reguły, bo gdyby istniały to ktoś by o nich napisał książkę i został milionerem. Czegoś takiego nie ma, to nie istnieje. Jesteśmy ograniczeni trzema wymiarami, żyjemy pod dyktando czasu i przestrzeni i to, że Polska zdobyła złoty medal w 2014 roku absolutnie nie gwarantuje, że te same metody zastosowane 4 lata później nie dadzą gwarancji sukcesu. Zdobyliśmy złoty medal oczywiście i w 2018 roku. Natomiast znowu robiąc to samo co robił trener Vital Heynen w 2018 roku nie daje absolutnie żadnej gwarancji na kolejny sukces. Nawet gdyby miał tych samych ludzi i on byłby dalej trenerem reprezentacji. Inny czas, inna przestrzeń, inni ludzie, a jak ci sami, to z nowymi doświadczeniami, cały czas się zmieniamy. Oczywiście po tych sukcesach wszyscy trenerzy chcieli zrozumieć co się działo w reprezentacji Polski, która nie była pretendentem do złotego medalu, co oni takiego robili, że to odpaliło. Okazało się miedzy innymi, że trener Vital Heynen przynosił wózki zakupowe ze sklepów, plastikowe drzewa, a zawodnicy krzesłami odbijali piłki albo z każdym zawodnikiem spacerował i rozmawiał po dwie godziny w spalskich lasach. To jednak nie daje żadnej gwarancji, że zrobione w takiej samej kolejności lub z takimi samymi elementami przyniesie sukces. To był tylko jeden element całej układanki osobowości, charakterów, zachowań i sytuacji, w której zawodnicy i sztab szkoleniowy znaleźli się w danym miejscu i czasie.
Czyli złoty środek na sukces nie istnieje?
Nie ma czegoś takiego. Jedynym sposobem na to, żeby dowiedzieć się jak zdobyć mistrzostwo, jak robić w życiu, to co się chce, co będzie dla mnie najlepsze jest zrobić wszystko to o czym myślę. Dopiero wtedy mogę z czystym sumieniem odrzucać te rzeczy, które już przetestowałem. Jeżeli nie wiemy czy to będzie dla nas dobre, to po prostu spróbujmy to zacząć robić i wtedy się dowiemy. Nikt nam nie jest w stanie tego powiedzieć, rodzice, przyjaciele, znajomi, którzy robią to samo, trenują tę samą dyscyplinę sportu, każdy jest inny i jedyny sposób to testowanie.
Talent czy ciężka praca, a może jeszcze inaczej czy jest coś takiego jak talent? Teorii na ten temat jest wiele.
Jest to temat na zupełnie osobną rozmowę, ponieważ ja talenty postrzegam w trochę innym kontekście niż w sporcie są postrzegane. Mam takie poczucie pół żartem pół serio, że jak zaczynam mówić o talentach wśród trenerów to pojawia się u nich wysypka, przekrwione oczy, bo ten temat jest już odmieniany przez wszystkie przypadki. I tak jak już powiedziałaś istnieje, nie istnieje, jak to zbadać, o co tutaj w ogóle chodzi. Patrzę na talenty wyłącznie z perspektywy czysto umysłowej, mentalnej czy psychologicznej, dla mnie każdy ma talenty, czyli naturalne wzorce działania, myślenia i odczuwania. Jeżeli pojawia się przede mną jakieś wyzwanie, nowa sytuacja, często stresowa, to mam jakiś swój naturalny sposób w jaki do tego podejdę. Albo zamknę oczy i zacznę działać albo spróbuję przekonać innych żebyśmy to zrobili, żeby było mi raźniej albo postaram się poradzić innych osób co one, by w tej sytuacji zrobiły albo usiądę i zacznę analizować tę sytuację. To są takie cztery podstawowe grupy działań, mówiąc ogólnie. I druga rzecz jest taka, że nie ma według mnie czegoś takiego jak talenty, które mnie predysponują lub wykluczają z bycia sportowcem w ogóle albo w danej dyscyplinie. Metodologia talentów, z której korzystam, czyli Gallup CliftonStrenghts wyróżnia 34 talenty, z których każdy sportowiec czy człowiek otrzymuje informację o pięciu dominujących. Przeprowadziłem ten test już na wielu sportowcach i trenerach. Wychodziły wyniki, z których wynikał, że część z tych sporowców i trenerów patrząc zupełnie klasycznie w ogóle nie powinna się w tym sporcie znaleźć i osiągnąć sukcesu, który osiągnęły. Talenty nie mówią nam o tym, że ja mogę być tenisistą, siatkarzem, koszykarzem, pływakiem albo nauczycielem, tylko mówią nam jakim ja będę siatkarzem, jeśli zdecyduję się grać w siatkówkę, jakim będę piłkarzem jeżeli zdecyduje się grać w piłkę nożną. To jest również kolejny element tego indywidualnego podejścia. Jeżeli ja poznam talenty zawodników, którymi dysponują to będę wiedział jak do nich mówić, w jaki sposób z nimi pracować, co jest dla nich ważne, kiedy oni najlepiej pracują kiedy się wyciszają, kiedy koncentrują i to jest klucz do sukcesu – poznanie drugiego człowieka. Każdy jest w stanie osiągnąć sukces w sporcie, który sobie wybierze, będzie po prostu robił to na swój własny sposób.
Rozmawiała
Malwina Wójciak
Tagi: RadosławWyrzykowski RazemDoCelu Sukces Treningprzygotowaniamentalnego łączymybizneszesportem współpraca