Trener przygotowania mentalnego i psycholog sportu to dwa różne zawody, proszę powiedzieć czym różni się praca tych dwóch osób.
Z mojego doświadczenia mogę powiedzieć, że to w dużym stopniu wynika z osobowości danego trenera przygotowania mentalnego i psychologa sportu, a w mniejszym stopniu z tego czego został nauczony na szkoleniach, kursach czy studiach. Nie jestem psychologiem sportu, więc ciężko jest mi się za nich wypowiadać, natomiast mam znajomych którzy ten zawód wykonują i obserwuję ich pracę. Z mojej perspektywy wygląda to tak, że przede wszystkim starają się zbadać osoby, z którymi pracują poprzez testy, kwestionariusze, ćwiczenia, które wykraczają trochę poza pracę czysto mentalną. Tam pojawia się biofeedback, badanie czasu reakcji, ćwiczenia intelektualne. W mojej pracy przede wszystkim koncentruję się na człowieku i jego doświadczeniach. Pracuję bardzo mocno szkoleniowo, jeśli chodzi o grupę, a indywidualnie podchodzę do osoby metodologią coachingową, czyli rozmowa, rozmowa i jeszcze raz rozmowa. Poprzez rozmowę, pytania i wszystko co jest z nią związane, poznaję daną osobę i później na tej podstawie dobieram narzędzia, które koncentrują się na tym co ktoś opowie, napisze, stworzy, zrobi albo na doświadczeniach budowanych podczas treningów i zawodów, o których opowie. Nie próbuję przewidywać przyszłości wypełniając tabelki i odpowiadając na pytania, które mają nam dać jakiś rezultat, tylko bardziej dochodzę co dla kogoś jest ważne, w którą stronę chciałby iść. Bazuję na tak zwanych zasobach, czyli wiedzy, umiejętności i postawach dorosłego sportowca. Pracując z młodzieżą dorzucam elementy edukacyjne treningu przygotowania mentalnego.
Jak zaczęła się Pana przygoda trenera mentalnego?
Moja przygoda rozpoczęła się w 2006 roku jeszcze na studiach, jeżeli chodzi o zainteresowania, ponieważ jestem absolwentem wrocławskiej Akademii Wychowania Fizycznego. Po trzecim roku wybierałem specjalizację i zdecydowałem się na kierunek Menadżera Sportu. Główne zajęcia jakie wtedy mieliśmy to negocjacje, komunikacja społeczna i zarządzanie odbywały się z wykładowcami z Katedry Komunikacji i Zarządzania w Sporcie. Tam postanowiłem napisać swoją pracę magisterką i wybrałem komunikację niewerbalną w czasie meczu piłki siatkowej. Wtedy rozpoczęła się moja przygoda. Zacząłem czytać książki psychologiczne, interesować się socjologią i komunikacją. Po studiach otrzymałem propozycję, żeby zostać na uczelni jako wykładowca, więc naturalną koleją rzeczy zacząłem interesować się tym bardziej, doszły kursy, szkolenia, studia podyplomowe z coachingu, później trenera kompetencji interpersonalnych. Teraz się śmieję, że eksperymentowałem na studentach, oczywiście pół żartem pół serio, bo pracowałem ze wszystkimi możliwymi dyscyplinami sportu. Miałem studentów, którzy byli już mistrzami Polski, Europy, młodzieżowców i seniorów, ze sportów zespołowych i indywidualnych, także cały przedział. Założyłem również koło naukowe i przez sześć lat tam działałem. Po zakończeniu przygody z AWF-em zacząłem pracować z klubami, organizacjami, związkami i akademiami sportowymi.
Storna internetowa, książka, podcasty to wszystko czym dzieli się Pan z innymi ma na celu edukowanie społeczeństwa w kwestii treningu przygotowania mentalnego?
Chciałbym, żeby tak było. Edukacja jest tu słowem kluczowym, bo tej świadomości jeszcze czasem brakuje. Lubię to porównanie do stołu, że mamy cztery nogi i są to przygotowanie taktyczne, motoryczne, techniczne i mentalne. Najciekawsza jest ta analogia, która z tych rzeczy jest tu najważniejsza, być może na coś brakuje czasu, na coś brakuje środków. Warto sobie to porównać, że jak idziemy do restauracji i siadamy do stołu, w którym jedna noga jest krótsza, to nam się może napój wylać, może nam się niewygodnie siedzieć. Jak nierówność jest mała to możemy włożyć chusteczkę pod krótszą nogę, a jak jest duża to musimy się gdzieś przesiąść. Tylko, że jeżeli, tak jak tu jest z tą analogią, mówimy o czterech rodzajach przygotowania, o czterech nogach od stołu, to tym stołem jesteśmy my. Nie możemy tego stołu po prostu zmienić, nie możemy wyjść ze swojego ciała i wejść do ciała innego sportowca, który jest być może lepiej przygotowany, więc cała sprawa polega na tym żeby była równowaga w tym wszystkim i nie można zapominać, że każdy element jest ważny.
Czy sportowcy zaczynając z Panem współpracę proszą o pomoc dopiero wtedy, jak już nic innego nie działa i popadają w coraz większe problemy z osiąganiem sukcesów czy może są już na tyle świadomi, że rozpoczynają współpracę wcześniej, na przykład w momencie jak osiągają już dobre wyniki?
Przeważająca grupa, to jest ta pierwsza, czyli kiedy się dzieje coś nie tak. Jakiś kryzys, kiedy coś nie wyszło, a już wszystkie inne rzeczy zostały wypróbowane. To niestety jest ta większość. Kiedy mówimy o klubach i zespołach to zaraz przed play-offami, czyli przed najważniejszym meczem, czy zaraz po tym jak wybuchł konflikt. Niestety nie mam kompetencji i papierów strażaka, nie mogę pojechać i ugasić pożaru, bo tak samo jak w innych rodzajach przygotowaniach to jest cały cykl. Nie można wziąć statystyka na jeden mecz i on załatwi sprawę, trenera przygotowania motorycznego albo fizjoterapeuty tylko na jeden dzień, on wszystkich wymasuje i mają sezon z głowy. Nie, są pewne zaległości zarówno w umyśle jak i w ciele, które nagromadzone mogą się ciągnąć za nami przez długi czas.
Czy w takim razie stosuje Pan jakiś schemat, plan działania, od którego zaczyna taką współpracę? Już wiem, że pierwszym punktem jest zawsze rozmowa.
Tak, chcę poznać jak najlepiej osobę lub zespół, z którym będę współpracował, czyli rozmowa plus obserwacja behawioralna, czyli obserwacja zachowań podczas meczów, treningów, odpraw. Jeżeli jest taka możliwość i klub inwestuje dodatkowe środki żebym był z zespołem, to również przy posiłkach, w autokarze podczas podróży, w hotelu na wyjeździe, cały czas poprzez obserwacje i rozmowy poznaję te osoby, by móc się później jak najlepiej przysłużyć.
Jak już jest Pan w takim zespole, jest częścią sztabu trenerskiego, to jak wygląda praca?
To też zależy. Wyróżniam takie trzy poziomy współpracy. Współpraca ze sztabem szkoleniowym, kiedy my w te kilka osób siadamy i dyskutujemy co się dzieje, co można zmienić, jakie są wyzwania, w którą stronę podążamy. Podpowiadam swoje obserwacje, dzielę się narzędziami i sztab pracuje z zespołem samodzielnie, ja jestem w stałym kontakcie ze sztabem, a sztab z zespołem. Drugi poziom to jest praca z zespołem jako całością, czyli warsztaty, szkolenia, wykłady. Trzeci poziom to praca jeden na jeden z zawodnikami. Tutaj jest założenie, że pracuję tylko z tymi sportowcami, którzy wyrazili na to zgodę i sami się do mnie zgłoszą. To nie jest tak, że trener mówi: ,,Ty proszę na spotkanie’’, bo wtedy to nie działa. Ta rozmowa jest nieskuteczna i nie za wiele daje. Nawet dostrzegam to na warsztatach, na które zapraszani są wszyscy jako zespół, że nie każdy jest na tym samym poziomie zaangażowania czy świadomości. Warsztaty i szkolenia są też rzadziej, raz na jakiś czas, więc myślę, że można w ramach takiej edukacji wziąć wszystkich, a później zdecydować co dalej. To też jest jeden ze sposobów na zobaczenie kogo mamy w zespole, jakie osobowości, jaki poziom rozwoju osobistego reprezentują, ile kto jest w stanie zainwestować swojego czasu i aktywności na to by być lepszym, bardziej przydatnym do zespołu, komu bardziej zależy. To jest kolejna jednostka treningowa, która pokazuje potencjał i jakość danego zawodnika oraz zespołu jako całości.
Kiedy miał Pan taką sytuację, że był z zespołem cały czas?
Jest to system idealny, u mnie wystąpił jeden raz w sezonie 2015/2016, gdy pracowałem z PGE Skrą Bełchatów. Drugi scenariusz to praca z zespołem I ligi kobiet w piłce siatkowej MKS SAN-Pajda Jarosław. Jadę do nich na trzy dni, raz na miesiąc i od rana do wieczora mamy dzień wypełniony aktywnościami, takie mini zgrupowanie. Pobudka o 7:00, od 8:00 do 9:30 siłownia, prysznic, drugie śniadanie, warsztat 4h do 14:00, później obiad, krótka drzemka, popołudniowy trening i warsztaty od 18:00 do 22:00 i powtórz to razy trzy. Trzecia opcja jest wtedy, kiedy po prostu przyjeżdżam na jeden dzień i wtedy jestem do dyspozycji, czyli albo konsultacja ze sztabem szkoleniowym, do tego jakieś szkolenie, czas dla chętnych na spotkania indywidualne, obserwacja treningu lub meczu, wieczorne podsumowanie dnia ze sztabem szkoleniowym i powrót do domu.
Jak zawodnicy reagują jak się dowiadują, że w klubie pojawił się trener przygotowania mentalnego?
Różnie, od wzruszenia ramionami, przez oczywiście sprawdzanie czy ktokolwiek go zna, czy cokolwiek o nim słyszał. Obdzwanianie znajomych kto to w ogóle jest i pytanie takie jak nasze pierwsze dzisiaj, czyli co to jest, czym to się różni od psychologa i co się będzie działo. W najlepszym scenariuszu po prostu zostajemy dłużej i dyskutujemy w grupie. Potem jeszcze zawodnicy podchodzą indywidulanie i mają jakieś poszczególne, pojedyncze pytania, jak o to by polecić jakąś książkę, może technikę lub narzędzie na jakiś konkretny problem, tak na szybko. Takie konsultacje w stylu co by było gdyby, szybkie podpowiedzi.
Jak już zostało wymienione, pracował Pan z PGE Skrą Bełchatów, teraz pracuje Pan między innymi ze Ślęzą Wrocław – piłka nożna, Śląskiem Wrocław - koszykówka, Stal Nysa – siatkówka, Panthers Wrocław – futbol amerykański, z osobami dorosłymi i młodzieżą. Która z dotychczasowych współprac była najbardziej wymagająca?
Wszystkie są wymagające natomiast rzeczywiście z Panthers Wrocław jest o tyle ciekawa sytuacja, że najczęściej w grach zespołowych mamy 12-osobowe drużyny jak w koszykówce, od 14 do 16 osób w siatkówce czy piłce ręcznej i ewentualnie 23-osobowe zespoły w piłce nożnej. Natomiast w futbolu amerykańskim jest 46 mężczyzn na sali. To się oczywiście już nie kwalifikuje na warsztaty, ale pierwsze dwa spotkania były bardzo specyficzne, bo była to ogromna liczba osób, gdzie de facto każdy ma szansę wbiec na boisko w danym meczu. Później podzieliliśmy się już na formacje, których jest całkiem sporo w futbolu amerykańskim. W przypadku tej drużyny dochodzi również bardzo mocno życie pozasportowe. Jest to Mistrz Polski, ale formalnie funkcjonuje zespół amatorski, czyli każdy z tych chłopaków pracuje, studiuje, ma życie zawodowe czy obowiązki studenckie. Mają stypendia, ale nie jest to sport z kontraktami i w formie pracy na pełen etat.
Rozmawiała
Malwina Wójciak